Siedemdziesięcioletni piosenkarz ujawnił wysokość swojej emerytury po ostatniej wysokiej waloryzacji. Ciężko mówić o niej bez używania brzydkich słów. 

Ryszard Rynkowski nie ma powodów do radości. Jest jednym z tych artystów, którzy na starość muszą liczyć każdą złotówkę. W takiej trudnej sytuacji znajdują się niestety gwiazdy, które u schyłku kariery muszą zmierzyć się z bolesną rzeczywistością płacenia niskich składek na ZUS. 

Gdyby nie to, że Rynkowski zna się na biznesie i jest jednym z najbardziej przedsiębiorczych ludzi, wszystko mogłoby się dla niego źle skończyć. Jako artysta przez wiele lat odprowadzał minimalne składki do ZUS, wykonując swoje koncerty na podstawie umów kontraktowych. Ten problem niestety dotyka wielu artystów w naszym kraju, a i w jego przypadku czas okazał się, jak śpiewał, “chudym sknerą bez duszy”. 

Zarobki celebrytów są dość wysokie, ale tylko u szczytu kariery. Mało kto wie, że piosenkarze i aktorzy po zakończeniu kariery muszą zmierzyć się z bolesną rzeczywistością. Ci ludzie – wybitni przedstawiciele polskiej kultury – po zakończeniu kariery zmuszeni są żyć bardzo skromnie. W rozmowie z Super Expressem Ryszard Rynkowski postanowił zdradzić, ile tak naprawdę wynosi jego świadczenie socjalne. 

Dary losu okazały się w jego przypadku stosunkowo skromne. Jak powiedział dziennikarzom, jest “szczęśliwym emerytem na 1160 złotych”. Tyle dziś zarabia się w naszym kraju. Trudno przeżyć, a co dopiero żyć na poziomie godnym gwiazdy pop. Jak teraz radzą sobie z Rynkowskim, który nie może już tak intensywnie występować na scenie? 

Jak wyszło na jaw, wokalista doskonale wiedział, co stanie się wraz z nadejściem starości. Dzięki swojemu zamiłowaniu do biznesu, do dziś nie jest z nim źle. Niegdyś wraz z żoną założył bardzo innowacyjne i nowoczesne centrum medyczne. Przyjmowani są tam pacjenci z problemami kręgosłupa oraz urazami nóg i rąk. 

Jest jednak nadzieja dla takich artystów jak Ryszard Rynkowski. Politycy obozu rządzącego rozważają wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia społecznego dla tej grupy zawodowej. Jeśli aktora lub piosenkarza nie będzie stać na opłacenie ZUS-u, państwo dopłaci do 80% jego wysokości. 

Środki na ten cel miałyby pochodzić z już pobieranej opłaty reprograficznej, choć eksperci mają co do tego wątpliwości. Trzeba wyjaśnić, czy tych pieniędzy wystarczy, bo takich osób jest w Polsce prawie 70 tysięcy. Tylko 14% artystów ma stałe umowy, od których pobierane są składki na przyszłe emerytury. To bomba zegarowa, którą trzeba pilnie rozbroić. 

Warto przy tej okazji przypomnieć historię prezesa Bayer Full Sławomira Świerzyńskiego. Jego świadczenie emerytalne wynosi obecnie niecałe 400 złotych. To pokazuje, jak poważny jest to problem dla takich osób.