W niedzielę rano na linii kolejowej na Mazowszu doszło do incydentu. Maszynista zauważył, że czas jest błędny i mogło to skończyć się bardzo źle.

W niedzielę rano z Mazowsza napłynęły niepokojące wiadomości. Około godziny 7:39 maszynista poinformował o poważnych problemach z torami kolejowymi. Do zdarzenia doszło w pobliżu miejscowości Życzyn w powiecie garwolińskim, niedaleko stacji kolejowej Mika.

W pociągu znajdowały się tylko dwie osoby (pasażerowie i kilku członków załogi). Pociąg jechał trasą. Na szczęście nikt w pociągu nie ucierpiał. Maszynista wcześnie zauważył zagrożenie, więc nikt nie ucierpiał.

Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu zgłosiła incydent i opublikowała komunikat na portalu X. Odpowiednie osoby, w tym policjanci, zostały natychmiast wysłane na miejsce zdarzenia i podjęły niezbędne działania. Władze przeprowadziły wstępne oględziny i stwierdziły niepokojące objawy. Uszkodzony został odcinek torów, co spowodowało zatrzymanie pociągu. Aby zapewnić bezpieczeństwo pasażerów i innych pociągów, ruch kolejowy w tym rejonie został tymczasowo wstrzymany.

Jednak tak szybko, jak to nastąpiło, ruch wrócił na właściwy tor, mimo że pociągi przez krótki czas kursowały inną trasą.

Kolejarze zdecydowali się korzystać tylko z jednego toru, aby uniknąć całkowitego wstrzymania ruchu.

Szybko utworzono specjalną grupę do walki z incydentami bezpieczeństwa. W TVN24 Krzemińska powiedziała, że ​​służby wciąż pracują na miejscu zdarzenia i muszą spokojnie zbadać sprawę. Rzeczniczka nie chciała na tym etapie zgadywać, jak duże były szkody.

Zauważyła jednak jedną istotną rzecz: pociąg poruszał się wystarczająco wolno i płynnie, aby maszynista mógł zauważyć problem.

Na miejscu zdarzenia obecny był również prokurator. Współpracował on z policją, aby ustalić, co się stało. Karolina Gałecka, rzeczniczka MSWiA, poinformowała, że ​​oderwała się niewielka część szyn.

MSWiA stwierdziło, że jedna z teorii, które pojawiły się w mediach, nie była prawdziwa. Gałecka stanowczo zaprzeczyła doniesieniom o eksplozji. Żadna ze służb na miejscu zdarzenia nie była w stanie tego potwierdzić.