10 kwietnia 2010 roku Polska straciła prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 innych osób w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.
Tragedia, która spotkała Polskę 10 kwietnia 2010 roku, była momentem głębokiego szoku i kontrowersji. Wśród wielu tajemnic, które pojawiły się po tym wydarzeniu, była ostatnia rozmowa Lecha Kaczyńskiego z jego bratem Jarosławem. Teraz pojawiły się nowe fakty, które ujawniły, że Jarosław podobno namawiał prezydenta do lądowania pomimo niesprzyjających warunków pogodowych. Ta rewelacja dodała nowy, fascynujący wymiar do sprawy, wywołując ponowne zainteresowanie i intrygi.
Ponad dekadę po katastrofie, temat rzekomej rozmowy ponownie ożył. Stało się tak dzięki prawnikowi Aleksandrowi Pociejowie, reprezentującemu rodziny ofiar. Pociej zapytał o śledztwo w sprawie tej rozmowy Prokuraturę Krajową. Prokurator Krajowy Dariusz Korneluk powiedział, że nie ma dowodów na rozmowę. Korneluk odniósł się do wcześniejszych spekulacji medialnych i twierdzeń Wojciecha Łączewskiego, byłego sędziego i publicysty. W ostatniej rozmowie braci miały paść stwierdzenia, że władze robią Lechowi Kaczyńskiemu problemy, tak samo jak wtedy, gdy pojechał do Gruzji po agresji Rosji na ten kraj. Jarosław Kaczyński powiedział, że jest pewien, że jego brat sobie z tym poradzi.
Wojciech Łączewski, znany z kontrowersyjnych opinii, od dawna mówił, że ostatnia rozmowa była kluczowa dla próby lądowania. Jego słowa zyskały na wadze, ponieważ nie było jednoznacznych dowodów na ich poparcie. Pod przysięgą powiedział, że jego wcześniejsze wypowiedzi były jedynie opiniami, a nie faktami. Nowe informacje z Prokuratury Krajowej wywołały wiele złości. Ludzie znów są zdenerwowani katastrofą smoleńską. Rodziny ofiar, które od lat domagają się przejrzystości i wyjaśnień, postrzegają to jako kolejny krok w ich długiej walce o prawdę.
Nowe informacje mogą pomóc wyjaśnić, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku, ale mogą też pogorszyć sytuację.